wtorek, 11 października 2011

Inglot Integra – recenzja sentymentalna ;)

Czemu sentymentalna? Bo Inglot Integra nr 24 to moje pierwsze firmowe cienie do powiek. Takie z prawdziwego zdarzenia. Dostałam je na walentynki (oczywiście od mojego Walentego) i od razu je polubiłam! Przypominają mi beztroskie licealne czasy… ;)



Kosmetyk, który widzicie na zdjęciu jest oczywiście nowy, ale odcień dokładnie ten sam. Lubię go. :)



Na zdjęciu wyżej widzimy, jak naprawdę wygląda ten kosmetyk. Nie umiem zrobić „swatcha”, bo mi nie widać kolorów… Za to mam dla Was makijaż (trochę krzywy i jakość zdjęcia mi się nie podoba, ale lepszej nie udało mi się uzyskać) wykonany tym kompletem cieni:



Opis produktu
W pudełku mamy trzy pasujące do siebie cienie. Ten na dole jest perłowy (naturalna perła – N), najjaśniejszy zawiera małe błyszczące drobinki (S) i dobrze się sprawdza pod łukiem brwiowym i w wewnętrznym kąciku oka, a najciemniejszy ma te drobinki największe (L). Jednak nie jest to tandetny i nachalny brokat, spokojnie można używać tych kolorów do makijażu dziennego.

Opakowanie
Moim zdaniem całkiem estetyczne. Ale przede wszystkim praktyczne, solidne i wytrzymałe. Otwarcie go może na początku sprawiać drobne kłopoty (trzeba umiejętnie podważyć wieczko), ale dzięki mocnemu zamknięciu cień nie otworzy się sam, jeśli go wrzucimy do torebki.

Konsystencja, wydajność
Aplikuję ten kosmetyk przy pomocy pacynki i to się dobrze sprawdza. Cienie mają przyjemną gładką konsystencję, lubię je nakładać. :) Nie osypują się, ładnie się ze sobą łączą, można je rozetrzeć. Dzięki dobrej pigmentacji są wydajne.

Trwałość
Jest całkiem dobra, ale nie powala na ziemię. Nałożone bezpośrednio na powiekę utrzymują się kilka godzin, na bazę - od rana do wieczora. :) Nawet, jeśli cienie się zaczną zbierać w załamaniu powieki, to nie jest to takie chamskie rolowanie, cały kolor nie znika z powieki, jak to się może zdarzyć w przypadku innych kosmetyków. Kolory też nie bledną z upływem czasu.

Właściwie nie znajduję minusów tych cieni. Cena jest całkiem przyzwoita, wybór kolorów duży… a Wy? Na pewno znacie te kosmetyki, lubicie je?

2 komentarze:

  1. O kurde moje ulubione kolory! Super naprawde :) Miałam podobne, tyle że z Gosha,ale juz mi sie skończyły

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewa na tropach urody, Vojtek na tropach Ewy:)

    Ja też miałem do czynienia z kosmetykami.
    Razem z żoną działaliśmy w firmie kosmetycznej ORIFLAME. I doszliśmy do poziomu DYREKTORA. I z tej okazji w nagrodę byliśmy na balu w Hotelu Mariott:)
    I było super!
    Pozdrawiam w środę Ciebie i Twoje czytelniczki
    Vojtek na tropach wszystkiego co ciekawe:)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że zamierzasz dodać swój komentarz. Odpowiem pod tym wpisem i na pewno odwiedzę Twój blog. Podobnie jeśli dodasz mnie do obserwowanych, możesz liczyć na rewanż. Nie pisz więc tylko tego, że mam fajny blog i że zapraszasz na swój.

A poza tym... czuj się jak u siebie na blogu! ;)