Dołączam do akcji pod hasłem „uczymy się malowania kresek”. ;] Kupiłam wreszcie eyeliner, otworzyłam… I efekt moich prac nie powala, ale samo narzędzie jest całkiem przyjemne w obsłudze. :) Recenzja będzie później, jak go trochę potestuję, a dziś podzielę się z Wami pierwszymi wrażeniami i… tak, pokażę Wam efekt moich prób. ;] Tylko dla osób o mocnych nerwach!
Dziś postanowiłam otworzyć małe, estetyczne opakowanie z tym groźnym kosmetykiem, jakim jest eyeliner (nawet pani ekspedientka przyznała, że nie umie używać tego rodzaju kosmetyków ;)) i, przygotowana na najgorsze, przystąpiłam do pierwszej próby. Wstrząsnęłam (nie zmieszałam), odkręciłam, przyłożyłam pędzelek do oka… Pierwsza kropka jakaś taka gruba wyszła… ale pędzelek wcale nie jest taki miękki i kapryśny, jakiego się spodziewałam. Po kilku chwilach doszłam do tego, jak wydobyć cieńszą kreskę i coś tam sobie na oku nasmarowałam. Zdziwiła mnie stosunkowa łatwość aplikacji – obsługa tego „sprzętu” naprawdę nie jest taka trudna. :) A oto efekty (jak już wspomniałam, tylko dla osób o mocnych nerwach - bez makijażu widać moje wszystkie piegi).
Moje pierwsze zachwyty oczywiście nie znaczą, że wszystko poszło idealnie. Problem zaczął się wtedy, gdy chciałam zrobić taką samą kreskę na lewym oku. Nie jest to jednak kwestia niewygodnej aplikacji kosmetyku. Samo rysowanie da się zrobić, tylko nie umiem… zamknąć prawego oka i lewym okiem zobaczyć, jaką dokładnie kreskę namalowałam na tamtym. Więc trudno, żebym umiała ją potem powtórzyć. ;/ Wierzę jednak, że to kwestia wprawy i że da się to jakoś obejść. Następnym razem spróbuję zacząć malowanie od lewego oka. ;] A Wy macie na to jakieś patenty?
Jest jednak jedna rzecz, na którą zupełnie nie mam pomysłu. Może to śmieszne pytanie, ale i tak je zadam: co zrobić z tymi „prześwitami” między kreską a linią rzęs? Dodam, że do eyelinera operowałam jak najbliżej rzęs, które potem wytuszowałam tak blisko nasady, jak umiałam, a i tak mi wyszły te „prześwity”. Kiedyś, kiedy miałam jeszcze czarną kredkę (i też mi zostawały takie „prześwity”), próbowałam malować powiekę tu, gdzie zaczynają rosnąć rzęsy, malowałam też wewnętrzną stronę górnej powieki, i to niewiele dawało, za to trudno było zmyć kredkę z nasady rzęs. ;/
Macie dla mnie jakąś radę? Miałyście kiedyś podobne problemy? Pomóżcie biednej Siuzdakowej! ;)